niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 7: "Pokonałabyś mnie bez trudu"

- I jak nerwy? - Sadayoshi położył rękę na ramieniu siostry i uśmiechnął się do niej.
- Denerwuję się trochę... Już tyle osób walczyło. Mam nadzieję, że nie wylosuję tego gościa z Suny - wskazała broda na czerwonowłosego przedstawiciela Wioski Piasku. - Wygląda groźnie.
- Nawet jego byś rozgromiła, dattebayo! - entuzjazmował się Naruto. - Jesteś niesamowita!
- Tobie łatwo tak mówić, bo jesteś już po walce, midanne! - naskoczyła na niego, ale po chwili spoważniała. - Wiesz co z Sasuke? Był w ciężkim stanie po tym etapie w Lesie Śmierci.
- Tak myślisz? - Uzumaki zmrużył oczy.
- No nie mów, że tego nie zauważyłeś!
- Znając go nic mu nie będzie - blondyn założył ręce za głowę.
- On ma racje Yuki - wtrącił się jej brat. - Nie ma co się na zapas przejmować.
Ona tylko westchnęła i spojrzała na tablicę, która teraz losowała następne dwie osoby. Kiedy nazwiska były już wyświetlone, Hikari ze strachem na nie spoglądała.
- Lee... ma walczyć z Nim? - najpierw spojrzała na przedstawiciela Suny, a później na kolegę, który bardzo ekscytował się tym, że wreszcie będzie jego kolej.
- Nie chciałaś z nim walczyć i proszę - zaśmiał się zielonooki.
Walka zaczęła się dość szybko. Yuki z największą uwagą śledziła każdy ruch Sabaku no Gaary. Zaimponował jej sposobem, jakim władał piaskiem. Przestała się przejmować tym, że Brewka jest na straconej pozycji. Powoli acz sukcesywnie zaczęła naśladować ruchy czerwonowłosego. Była nim zafascynowana. Czuła jakby dostała natchnienia.
- Yuki? Dobrze się czujesz? - zdezorientowany Naruto wpatrywał się w ruchy blondynki.
- Własnie wpadłam na pewien pomysł - uśmiechnęła się promiennie i jednym szybkim ruchem ciała odwróciła się do Sadayoshiego oraz zwinnie wyciągnęła rękę przed siebie. W jednej chwili jego sylwetka aż do kolan zamarzła. - To naprawdę działa... - spojrzała na swoje ręce.
- Niesamowite... - zielonooki aż nie wiedział, co powiedzieć. Nie posiadał się z radości. W końcu jego siostra w jednym momencie opanowała swoje kekki genkai. Rozbił jednym mocnym uderzeniem pięści lód i przytulił ją do siebie. - Wiedziałem, że ci się uda.
- Jeszcze mi się nie udało - uniosła jeden z kącików ust. - To był test. Wygląda na to, że w przyszłości nie będę władać lodem jak Dayomi kryształem. Będę władać lodem jak Sabaku no Gaara piaskiem. Chociaż raz nie będę porównywana do Shanado - zaśmiała się.
Na chwilę odeszła od nich i udała się do łazienki. Spędziła tam trochę czasu korzystając z tego, że nikogo nie było i ćwiczyła ruchy swojego ciała przy lustrze. Była z siebie naprawdę dumna. To było dla niej wręcz niesamowite. Po tylu latach wreszcie opanowała w jakimś stopniu władanie lodem. Po prostu potrzebowała natchnienia, kogoś kto jej pokaże, jak to powinna robić. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do rudowłosej Yuki nie potrzebowała pieczęci.
- Już jestem - uśmiechnęła się do Sadayoshiego. Naruto najwyraźniej odszedł porozmawiać z innymi.
- Co tak długo? Walka już się skończyła.
- Naprawdę? - blondynka zdziwiła się. - Kto wygrał?
- Ten gość z Piasku. Miałaś racje. Serio jest przerażający - zaśmiał się.
- Ohayo Yuki - dziewczyna poczuła czyjąś rękę na ramieniu i od razu odwróciła się w stronę tej osoby.
- Hanae-sensei - ucieszyła się.
- Teraz będą walczyć Washi i Dayomi. Komu kibicujesz? - uśmiechnęła się.
- Washiemu-kun. Po obejrzeniu walki tego chłopaka z klanu Nara mogę śmiało powiedzieć, że Washi-kun wygra bez problemu używając siły rozumu, midanne - uśmiechnęła się promiennie.
- Ty jesteś jej nauczycielką, prawda? - spytał zielonooki.
- Hai. Wybacz, nie przedstawiłam się. Ty zapewne jesteś jej bratem, którego książkę znalazłam na ulicy - różowowłosa uśmiechnęła się.
- Tak, to ja - odwzajemnił gest i wyciągnął rękę na powitanie. - Sadayoshi.
- Hanae - uścisnęła ją.

* * *

- Walka nie skończy się, dopóki przeciwnik się nie podda, bądź nie będzie zdolny do walki! - oznajmił Chunnin będący sędzią. - Zaczynajcie!
- Ossu! Wygram to! - ekscytowała się ruda.
- Nie bądź taka pewna siebie - na twarzy Washiego pojawił się nikły uśmieszek. - Jesteś dziewczyną, więc pozwolę ci zacząć.
- Zakończę to jednym ruchem - prychnęła i zaczęła składać pieczęci. - Pokażę ci moja nową doskonałą technikę!
Dookola dziewczyny zaczął tworzyć się ogromny kryształ, który już po chwili sięgał do sufitu. Ponadto w miejscu, gdzie znajdowała się niebieskooka, była jakby komora, co oznaczało, że Shanado może swobodnie funkcjonować będąc przy tym bezpieczna w krysztale. Jedyną wadą tej techniki było to, że zużywała bardzo duże ilości chakry i od razu po jej wykonaniu ruda to odczuła.
- Zobaczymy jak sobie poradzisz z tym! - wyciągnęła ręce przed siebie.
W tym momencie kryształ wytworzył jakby dwie odnogi imitujące dłonie dziewczyny. Poruszały się tak jak ona. Washi w tym czasie cały stał i obserwował wszystko.
- Yoshi - powiedział sam do siebie, kiedy rozważył możliwości ataku. Miał wykonać ruch jednak już po chwili musiał odskoczyć unikając zmiażdżenia swojego ciała.
Wyjął z pokrowca na kunaie dwie małe bomby dymne i od razu rzucił je w miejsce, gdzie stał.
- I co ci niby to dało? - zadrwiła Dayomi i nakierowała dłoń na chmurę dymu.
Po chwili w stronę Washiego gnała chmara kryształowych siewek. Dariyama w porę je dostrzegł i użył swojego wietrznego jutsu smoka, aby zablokować atak. Potem podbiegł do ściany i najmocniej jak tylko potrafił się od niej odbił. Trzymając w reku katanę leciał prosto na rudą znajdującą się w bezpiecznej komorze. Dziewczyna chcąc zablokować atak obie dłonie nakierowała na chłopaka. Zanim go w nie złapała on rzucił w stronę komory swoją katanę, jednak ataku nie uniknął.
- I kto jest lepszy? - niebieskooka spojrzała z wyższością na jej kryształowe dłonie, między którymi znajdował się Dariyama. Jednak po chwili jej mina zrzedła.
Katana, która cały czas leciała w jej stronę, zamieniła się w Washiego trzymającego w rękach ostrze gotowe do ataku. Ponadto miecz był pokryty półprzezroczystą chakrą. Po chwili niebieskooki wbił broń w komorę przebijając purpurowy kryształ i raniąc tym samym rudą w prawy bok. Niemal od razu cały kryształ zaczął się sypać. Chłopak wydobył z niego dziewczynę zanim wszystko się zawaliło i w porę odskoczył na bezpieczną odległość kładąc ją przy tym na ziemi.
- Przegrałaś - powiedział.
- Ale... jak ty... - próbowała dźwignąć się na równe nogi, ale nie dawała rady.
- W momencie, kiedy użyłem bomb dymnych, stworzyłem klona, a sam na sobie użyłem Henge no Jutsu zamieniając się w katanę. Klon odwrócił twoją uwagę od broni, na którą tak na prawdę powinnaś uważać. A co do ostrza - chakra wiatru przetnie wszystko. Nawet twój kryształ.
- Sprytnie - nawet sędzia był pod wrażeniem. Po chwili ogłosił donośnym głosem: - Zwycięzcą jest Dariyama Washi!
- Nie miej mi tego za złe - niebieskooki podrapał się po karku patrząc na ranę na boku Dayomi.
- Po prostu byłeś lepszy i tyle - uśmiechnęła się dając do zrozumienia, że nie ma się o co gniewać. W końcu byli przyjaciółmi.
Po chwili ich oczy zwróciły się na tablicę, na której już widniały kolejne nazwiska. Spojrzeli po sobie, a następnie na ich koleżankę z drużyny, która już schodziła po schodach, kierując się w ich stronę.
- Świetna walka - powiedziała. - Washi-kun gratulacje.
- Dzięki. Nie daj się.
- Jeśli ja nie wygrałam, to chociaż ty wygraj - Dayomi uśmiechnęła się do niej.
- Postaram się, midanne - odprowadziła wzrokiem rudą, którą na noszach wynosili lekarze, zapewne w celu zabandażowania rany. Dariyama natomiast udał się na taras mijając przy tym zielonoskórą przedstawicielkę Wioski Mgły.
- Kto by pomyślał, że będziemy razem walczyć - Iz zmierzyła przeciwniczkę drwiącym spojrzeniem. - Nie martw się. Mój poziom jest wyższy niż tamtych tępaków, którzy zrezygnowali z dalszej walki.
- Rozumiem, że nie lubiłaś swoich kolegów z drużyny, ale mogłabyś chociaż o nich inaczej mówić, midanne - blondynka ustawiła się w pozycji bojowej.
- Nie jesteś moja matka - prychnęła. - Nie jesteś nawet moją siostrą.
Hikari nie odpowiedziała. Poczekała na sygnał i od razu posłała w stronę zielonej serie senbonów. Ta robiąc salta do tylu zwinnie unikała jakiegokolwiek ciosu. W końcu się zatrzymała z braku miejsca do dalszych obrotów i skoczyła do góry. Wylądowała po drugiej stronie pola walki.
- Przyłóż się bardziej - uśmiechnęła się wrednie do użytkowniczki lodu.
- Nie doceniasz mnie - oznajmiła pewna siebie Yuki i rozrzuciła po całym polu setki senbonów.
- Jak mogę cię doceniać, skoro wiem ile czasu zajmuje ci stworzenie pokrywy lodowej? Hm? - w jednej chwili żółtooka znalazła się przy Hikari i kopnęła ją w brzuch. Ta jednak zamiast pod wpływem uderzenia odlecieć kilka metrów dalej stała w miejscu. - Jak...?! - Iz ze zdziwieniem przypatrywała się ścianie lodowej, która w jednej chwili przed nią wyrosła i zasłoniła blondynkę.
- Nie pozwolę ci! - orientując się, że przeciwniczka składa jakieś pieczęci, Yuki szybko złapała ją w lodową łapę i zamknęła zielonowłosą w kapsule, która stopniowo wypełniła się woda. Potem jednym ruchem dłoni ją zamroziła. - Tak to jest jak nie doceniasz ninja z Konohy - uśmiechnęła się wrednie prosto w twarz ogoniastej.
- Zwycięzcą jest Hikari Yuki! - po słowach sędziego dziewczyna od razu wypuściła Iz z lodowego więzienia.
- Pokonałabyś mnie bez trudu - pomogła jej wstać. - Wiem, że jesteś silna.
Po tych słowach odeszła od niej. Zielonoskóra spojrzała na nią ze zdziwieniem w oczach, po czym przeklęła i uderzyła pięścią w mur . Musiała jednak przyznać, że ona miała racje. Naprawdę jej nie doceniła. Gdyby nie to, wygrałaby bez problemu.

* * *

Trenowała w pocie czoła pod okiem jej kochanego braciszka, który wreszcie uraczył ją swoją pomocą. Starała się poprawić choć trochę kondycję, ale nie było to łatwe zadanie. Musiała zatuszować swoje słabości. Ponadto była zmuszona jeszcze bardziej wyćwiczyć władanie elementem lodu. W końcu jej przeciwnik wcale nie będzie taki łatwy do pokonania. Washi ogólnie jest ciężkim orzechem do zgryzienia. Nie wykluczone było, że nawet w tej chwili opracowywał strategię na ich walkę.
- Yoshi - powiedział nagle Sasayoshi. - Myślę, że to już pora, żeby nauczyć cię Kuchiyose no Jutsu.
- Naprawdę?! - ucieszyła się blondynka. - A jakie zwierzęta będę przywoływać?! Wilki?! Słonie?! Lwy?!
W tym momencie zielonooki przygryzł kciuka prawej dłoni i po złożeniu pieczęci położył ją na ziemi. Z kłębów dymu wyłoniło się kilka małych, białych, puchatych kuleczek.
- Myszy - zaśmiał się. - Są doskonale do badania dużego obszaru. Dodatkowo są bardzo sympatyczne. Na pewno cię polubią.
- Ale czy ja je polubię, midanne? - dziewczyna spojrzała na jedną z myszek. Po chwili kucnęła obok i zaczęła ją głaskać. Uśmiechnęła się. - Nie są takie złe.
- One są słodkie, Yuki. SŁO-DKIE - brat zaczął jej sylabować, na co ona tylko się zaśmiała.
W tym momencie Hikari wyciągnął z pokrowca na kunaie zwój, który po wykonaniu pieczęci powiększył się i rozwinął. Siostra po wysłuchaniu instrukcji przygryzła palec i krwią napisała swoje nazwisko na papierze, po czym zwinęła zwój.
- Teraz możesz ćwiczyć - blondyn położył jej rękę na głowę.
- Yoshi - zacisnęła pięści w gotowości do pracy. - Tylko... skoro myszy są dobre do badania terenu, to do czego one mi będą w walce z Washim-kun?
- Nie przydadzą ci się - oświadczył. - Ale w późniejszych czasach mogą być potrzebne, więc chcę, abyś już teraz opanowała tą technikę.
- Okey! Arigato Nii-san - przytuliła brata i wzięła się za składanie pieczęci.