Ludzie starali się ich wymijać. Nie za bardzo lubili, kiedy ktoś obcy zakłóca im codzienną rzeczywistość. Mimo to Dayomi uśmiechała się do każdego. Czasem odwzajemniali ten gest, a czasem udawali, że jej nie widzą. Shanado nie potrafiła inaczej. Była z natury bardzo wyglądają i wesołą osobą. Gdyby miała więcej czasu to pochodziłaby do przypadkowych przechodniów i rozmawiała. Jednak dobrze wiedziała, że to nie jest dobry pomysł. Bynajmniej nie teraz.
Kierowali się w stronę małej chatki. Yuki dobrze wiedziała, że to już czas pożegnania ze staruszką. Była z tego powodu smutna. Po dziesięciu minutach stanęli pod drzwiami mieszkania.
- Dziękuję za wszystko - uśmiechnęła się Saya. - Cieszę się, że akurat wy byliście moją obstawą - zaśmiała się. - Jeszcze raz arigato.
Już chciała wchodzić do środka, jednak w tym momencie blondynka się do niej przytuliła. Była bardzo uczuciową osobą. Staruszka przylgnęła ją do siebie, żegnając się w ten sposób. Odchodząc Drużyna Trzecia ciągle machała do kobiety. Hikari wytarła łzy, które napływały jej do oczu.
- Nie martw się - powiedziała do niej Hanae-sensei. - Może jeszcze się kiedyś zobaczycie.
- Nie martwię się, midanne - tym razem na twarzy Yuki zagościł szeroki uśmiech. - Przekazała mi pewną zasadę. To jest najcenniejsza pamiątka.
- Cieszę się razem z tobą w takim razie - odwzajemniła gest. W tym momencie chwyciła swoją torbę. - A właśnie. Póki pamiętam - oddała dziewczynie książkę. - Mówiłaś, że to najprawdopodobniej własność twojego brata. Przeczytałam ją, więc możesz już mu oddać.
- Arigato - schowała ją do plecaka.
* * *
Yuki weszła do domu.
- Miło cię widzieć - uśmiechnął się przelotnie i dalej biegał po mieszkaniu. - Witaj w domu.
- Co ci jest? - blondynka zaczęła się śmiać, widząc Sadayoshiego w takim stanie. Nieczęsto można go zobaczyć w założonej na lewą stronę bluzce, ledwo wiszącej na nim kamizelce, jaką nosili chunnini i nieuczesanymi włosami, które dosłownie latały za nim, gdy biegał. Rzadko się tak "zapuszczał".
- Nie mogę znaleźć ochraniacza z Konohy - oznajmił z głupawym uśmiechem i zajrzał pod sofę.
- Tego szukasz? - zielonooka zdjęła opaskę z szafki i podała bratu.
- Arigato gozaimasu... - odetchnął z ulgą i zawiązał ją na czole. - Muszę iść na misję. I tak mam już spóźnienie.
- Trudno... - dziewczyna spuściła głowę. Myślała, że spędzi trochę czasu z Sadayoshim. (a tu nie xD dop. aut.)
- Nie smuć się - przytulił ją. - Jak wrócę, to pójdziemy razem do cukierni. Kupię ci tyle ciastek, ile tylko będziesz mogła unieść.
- Ty to wiesz, jak mnie przekupić - zaśmiała się i wtuliła w tors blondyna. Wsadziła nos w jego miękkie włosy.
- Muszę iść - puścił ją i wyciągnął z kieszeni pieniądze. - Obiad zjesz w Ichiraku na poprawę humoru.
- Arigato - uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Sadayoshi spojrzał na zegarek. Z przestraszoną miną rzucił krótkie "Ittekimasu!" i wybiegł z domu, oczywiście zahaczając o klamkę, która niemalże by się urwała.
Yuki śmiejąc się z niego zamknęła drzwi. Rozejrzała się. "Strasznie teraz pusto... i cicho..." pomyślała. Odłożyła książkę brata na stół i poszła wziąć prysznic.
* * *
- Itadakimasu! - dało się usłyszeć w barze. Po chwili dziewczyna zaczęła jeść. Jej kolega natomiast bardziej wżerał niż jadł, jednak raczej nikomu to nie przeszkadzało.
- Anusa anusa - zaczął Uzumaki, jak to miał w zwyczaju. - Jak było na misji, MIDANNE? - zaakcentował ostatnie słowo.
- Całkiem dobrze, DATTEBAYO - ona zrobiła to samo. W tym momencie oboje zaczęli się śmiać.
- Opowiadaj - uśmiechnął się i wrócił do jedzenia.
- Co tu opowiadać? Przeszliśmy tu, przeszliśmy tam i jestem z powrotem - zaśmiała się.
- Trochę ci to zajęło, dattebayo.
- Nie moja wina, że do Wioski Trawy wcale nie jest tak blisko - zamówiła drugą porcję.
- Chciałbym już być geninem... - narzekał Naruto. - Chodziłbym na zajebiste misje i przeżywał różne przygody... Inni by mi wreszcie zazdrościli... - rozłożył się na blacie.
- Masz jeszcze czas, midanne - potarmosiła go po włosach. - Jeszcze tylko rok ci został.
- AŻ rok... - poprawił ją.- Oj nie dołuj mnie swoim zachowaniem - Hikari zaczęła mieszać zawartość miski pałeczkami.
- Ossu! - krzyknął nagle, przez co dziewczyna aż podskoczyła. - Wykorzystam cały ten rok na ciężki trening! Przyszły Hokage nie może być słaby, dattebayo!
Yuki uśmiechnęła się na widok rozpromienionego blondyna. Wypiła duszkiem zupę i zapłaciła. Pożegnała się z kolegą i wyszła. W tym momencie złapała ją Hanae-sensei.
- Możemy porozmawiać? - spytała.
- Oczywiście - zdziwiona zachowaniem różowowłosej zaczęła iść z nią ulicą.
- Chciałam się spytać, czy wiesz coś o tych ninja, którzy nas zaatakowali podczas misji.
- Skąd miałabym coś wiedzieć? - zielonooka zmieszała się.
- Jak wiesz Orochimaru stoi na szczycie Wioski Dźwięku. Hokage przypuszcza, że ci ninja zostali wysłani po ciebie.
- Po... mnie...? - w jej oczach pojawił się strach. - Ale... czemu...?
- Nie mamy pojęcia. Wiesz przecież, że jesteś jego byłym "królikiem doświadczalnym". Najprawdopodobniej z jakiegoś powodu mu na tobie zależy. Jedno jest pewne - mówiła stanowczo czarnooka. - Nie możesz opuszczać wioski. To zbyt niebezpieczne. Ta misja była tylko próbą. Hokage chciał sprawdzić, jak zareagowałby Orochimaru na wieść, że znajdujesz się poza wioską.
- Rozumiem... - dziewczyna spuściła głowę.
- Cieszę się, że przyjęłaś to do wiadomości. Teraz będę już szła. Do zobaczenia - uśmiechnęła się i skręciła w boczną alejkę.
- Do widzenia... - odparła cicho i dalej szła przed siebie.
"Skoro Orochimaru chce mnie porwać, to muszę stać się silniejsza" myślała. "Jednak wiem, że z dnia na dzień to niemożliwe. Potrzebuję treningu."
Znajdowała się na polu treningowym. Już chciała rozrzucić dookoła lodowe shurikeny, jednak zobaczyła w oddali czyjąś sylwetkę. Podeszła bliżej. Dało się usłyszeć głośne liczenie. Były to ogromne liczby.
- Lee-kun? - spytała dziewczyna.
- Hai! - odparł jej krzaczasto brwiowy i wrócił do liczenia pompek.
Chodziła z nim do jednej klasy w akademii. Zawsze podziwiała jego wytrwałość i wiedziała, że zostanie w przyszłości wspaniałym shinobi.
- Czy mógłbyś... - zaczęła trochę nieśmiało - pomóc mi w treningu?
Jemu aż się oczy zaświeciły. Odbił się od ziemi i wylądował naprzeciw niej. Po jego policzkach spływały potoki łez.
- To niesamowite, że ktoś z tak wspaniałym kekki genkai prosi mnie o pomoc! - ekscytował się. - Gdyby tylko Gai-sensei to widział! - teraz potoki łez powiększyły się.
- Czyli się zgadzasz? - spytała szczęśliwa. Nie dziwiło jej zachowanie czarnowłosego. W końcu była do niego przyzwyczajona.
- Ossu! - odparł radośnie. - Widać, że rozpiera cię siła młodości! Najpierw trzysta okrążeń wokół tego placu!
- A mogę dwa? - spytała lekko zażenowana.
- Hai! Ale następnym razem zrobisz czterysta! - ruszył.
"Jeśli przeżyję do następnego razu..." pomyślała i zaczęła biec za nim
* * *
Mimo późnej godziny dalej trenowali. Yuki rzucała shurikenami w ruchomy cel, za który złużył Lee. Księżyc schował się za chmurami, więc dziewczyna mało co widziała, jednak nie poddawała się. Rzucała dalej. W pewnym momencie usłyszała głos rozdzieranego materiału.
- Udało się! - krzyknęła uradowana.
- Dałem ci fory - czarnowłosy z obrażoną miną przyglądał się ranie na ramieniu.
- Yare, yare... Nawet przegrywać nie umiesz - pokiwała głową z dysaprobatą. - Co teraz robimy?
- Mam pewien pomysł - zza krzaków wyłoniła się wysoka postać, ubrana w taki sam strój, jaki nosił Lee.
- Gai-sensei? - chłopak zdziwił się.
- Pomyślałem, że pooglądam wasze poczynania. I muszę przyznać, że jestem z was dumny. Zwłaszcza z ciebie, Lee - wykonał gest mówiący "jest okey" i wyszczerzył się. Można było dostrzec dziwny błysk na jego śnieżnobiałych zębach.
- Musiałem pomóc koleżance w potrzebie - zasalutował. - A właśnie. Gai-sensei, to jest Hikari Yuki.
- Konbanwa - ukłoniła się przed nim.
- Nie ważne kim jesteś, ważne, że bije z ciebie siła młodości! - powiedział z entuzjazmem. Brew blondynki uniosła się ku górze, natomiast Lee przyglądał się z szacunkiem i podziwem swojemu nauczycielowi. - Teraz wracajcie do treningu. Jednak Yuki, czy jak ci tam - zwrócił się do zielonookiej. - Tym razem zamiast shurikenami, rzucaj senbonami.
- Hai! Postaram się, midanne! - odparła z zapałem do pracy.
Szło jej trochę gorzej. W końcu nie dość, że pierwszy raz używa konkretnie tej broni, to jeszcze Lee jeszcze zręczniej unika ataków, by zaimponować swojemu mistrzowi. Jednak nie poddawała się. Wiedziała, że da radę. Chciała stać się silniejsza.
Siemka ludziska ;) Jak widać trochę się pobawiłam wyobraźnią. Tyczy się to zwłaszcza wyglądu Wioski Trawy. Można powiedzieć, że trochę bardzo zmieniłam jej wygląd ^^" Nie moja wina, że sama nazwa "Wioska TRAWY" kojarzy mi się ze wsią xD Tak więc trochę wsiowy klimat wyszedł. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza :P
A co do zdjęcia - musiałam je wstawić. Jest zajebiste :3 xD
- Mam pewien pomysł - zza krzaków wyłoniła się wysoka postać, ubrana w taki sam strój, jaki nosił Lee.
- Gai-sensei? - chłopak zdziwił się.
- Pomyślałem, że pooglądam wasze poczynania. I muszę przyznać, że jestem z was dumny. Zwłaszcza z ciebie, Lee - wykonał gest mówiący "jest okey" i wyszczerzył się. Można było dostrzec dziwny błysk na jego śnieżnobiałych zębach.
- Musiałem pomóc koleżance w potrzebie - zasalutował. - A właśnie. Gai-sensei, to jest Hikari Yuki.
- Konbanwa - ukłoniła się przed nim.
- Nie ważne kim jesteś, ważne, że bije z ciebie siła młodości! - powiedział z entuzjazmem. Brew blondynki uniosła się ku górze, natomiast Lee przyglądał się z szacunkiem i podziwem swojemu nauczycielowi. - Teraz wracajcie do treningu. Jednak Yuki, czy jak ci tam - zwrócił się do zielonookiej. - Tym razem zamiast shurikenami, rzucaj senbonami.
- Hai! Postaram się, midanne! - odparła z zapałem do pracy.
Szło jej trochę gorzej. W końcu nie dość, że pierwszy raz używa konkretnie tej broni, to jeszcze Lee jeszcze zręczniej unika ataków, by zaimponować swojemu mistrzowi. Jednak nie poddawała się. Wiedziała, że da radę. Chciała stać się silniejsza.
* * *
Słońce padało na jej jasną twarz, a wiatr delikatnie przeczesywał włosy. Przetarła leniwie oczy i spojrzała na bezchmurne niebo. Uśmiechnęła się i dalej rozkoszowała chwilą. Mieszkała w tej wiosce dopiero kilka lat, a już zdążyła ją pokochać. Ci, którzy nie za dobrze ją znali, myśleli, że jako użytkowniczka lodu uwielbia zaśnieżone stoki górskie, na których gdzie nie gdzie można spotkać średniej wielkości iglaste drzewa również pokryte białym puchem. Jednak nic bardziej mylnego. Blondynka kochała ciepłe i przytulne miejsca. Lubiła też wsłuchiwać się w śpiew ptaków i szum liści. Dodatkowo woń kwiatów wprawiała ją zawsze w dobry humor.
Delektowanie się tym pięknym porankiem przerwał jej głośny dźwięk wydobywający się z jej żołądka. Z zdegustowaniem wymalowanym na twarzy wpatrywała się w brzuch. Była niezadowolona z powodu konieczności podniesienia się i udania do domu na śniadanie. Już miała wstać, ale czyjeś silne ramie skutecznie jej to utrudniło. Spojrzała na przybysza.
- Bo któż by to był inny? - spytała z uśmiechem.
- Spodziewałaś się mnie? - Sadayoshi odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Może trochę - podrapała się po karku. - W końcu nie wróciłam na noc do domu, midanne... - zaśmiała się nerwowo.
- Martwiłem się - poczochrał jej włosy. - Więcej tak nie rób. A jak już chcesz wywinąć taki numer, to uprzedź wcześniej.
- Tak, mamo - uśmiechnęła się. Blondyn westchnął. - Jesteś nadopiekuńczy.
- Czy ja wiem? - odwzajemnił gest. - Po prostu kiedy wróciłem z misji pomyślałem, że spędzimy razem trochę czasu. A tu puf - nie ma cię w domu. Jak myślisz, co mogłem pomyśleć? - podał jej kanapki zrobione w domu.
- Arigato - zaczęła je pałaszować w zastraszającym tempie i nawet nie odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie. Zielonooki westchnął po raz drugi.
- Za często sprawiasz problemy - oznajmił.
- Trening jest problemem? - uniosła jedną brew.
- Nie, ale znikasz z domu, wydajesz pieniądze na bzdety, nie zmywasz naczyń...
- A ty znów o naczyniach...
- Ale to poważna sprawa! - po jego słowach Yuki zaczęła się śmiać.
- Następnym razem masz mnie trenować - powiedziała.
- Nie ma sprawy. Możesz na mnie liczyć - znów poczochrał jej włosy. - Będziesz trenować dzień i noc.
- Ossu! - odpowiedziała mu okrzykiem radości. - Dam z siebie wszystko!
Delektowanie się tym pięknym porankiem przerwał jej głośny dźwięk wydobywający się z jej żołądka. Z zdegustowaniem wymalowanym na twarzy wpatrywała się w brzuch. Była niezadowolona z powodu konieczności podniesienia się i udania do domu na śniadanie. Już miała wstać, ale czyjeś silne ramie skutecznie jej to utrudniło. Spojrzała na przybysza.
- Bo któż by to był inny? - spytała z uśmiechem.
- Spodziewałaś się mnie? - Sadayoshi odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Może trochę - podrapała się po karku. - W końcu nie wróciłam na noc do domu, midanne... - zaśmiała się nerwowo.
- Martwiłem się - poczochrał jej włosy. - Więcej tak nie rób. A jak już chcesz wywinąć taki numer, to uprzedź wcześniej.
- Tak, mamo - uśmiechnęła się. Blondyn westchnął. - Jesteś nadopiekuńczy.
- Czy ja wiem? - odwzajemnił gest. - Po prostu kiedy wróciłem z misji pomyślałem, że spędzimy razem trochę czasu. A tu puf - nie ma cię w domu. Jak myślisz, co mogłem pomyśleć? - podał jej kanapki zrobione w domu.
- Arigato - zaczęła je pałaszować w zastraszającym tempie i nawet nie odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie. Zielonooki westchnął po raz drugi.
- Za często sprawiasz problemy - oznajmił.
- Trening jest problemem? - uniosła jedną brew.
- Nie, ale znikasz z domu, wydajesz pieniądze na bzdety, nie zmywasz naczyń...
- A ty znów o naczyniach...
- Ale to poważna sprawa! - po jego słowach Yuki zaczęła się śmiać.
- Następnym razem masz mnie trenować - powiedziała.
- Nie ma sprawy. Możesz na mnie liczyć - znów poczochrał jej włosy. - Będziesz trenować dzień i noc.
- Ossu! - odpowiedziała mu okrzykiem radości. - Dam z siebie wszystko!
~~~~~~
Siemka ludziska ;) Jak widać trochę się pobawiłam wyobraźnią. Tyczy się to zwłaszcza wyglądu Wioski Trawy. Można powiedzieć, że trochę bardzo zmieniłam jej wygląd ^^" Nie moja wina, że sama nazwa "Wioska TRAWY" kojarzy mi się ze wsią xD Tak więc trochę wsiowy klimat wyszedł. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza :P
A co do zdjęcia - musiałam je wstawić. Jest zajebiste :3 xD
Witam :D
OdpowiedzUsuńNotka jest jednym słowem cudowna ^-^
Uwielbiam Yuki :D Dobrze, że misja się powiodła, tylko martwię się o Yuki o.o
Ciekawe czy Orochimaru ją dopadnie. Ale mam nadzieję, że do tego czasu stanie się silniejsza :)
Nie mogłam z tego jak Lee zareagował na prośbę Yuki ;P Później jeszcze Gai sensei i to zdjęcie. Po prostu genialne ;D
Relacjie Sadayoshi'ego z jego siostrą. Aww. ^^
Pozdrawiam i czekam na nexta ;)
Bardzo fajnie. Więcej opisów, proszę! ^_^ Historia nie jest szczególnie intrygująca, ale codzieność tak fajnie płynie, co bardzo mi się spodobało, stanowi to dla mnie pewien rodzaj odskoczni. Gai najlepszy :D Bardzo nie wygodnie czyta się na tak jasnym tle (w sensie zupełnie białym) mogłabyś z tym coś dla mnie zrobić? Miłego dnia Ci życzę
OdpowiedzUsuńYOŁ :**
Ohayo nee-chan!:D
OdpowiedzUsuńRozdział... Meega! W następnym czekam na jakąś dobrą walkę albo co;p ajj Orochimaru się pojawia.. Rany,ale się za nim stęskniłam;c
Zazdroszczę Yuki takiej motywacji i chęci do robienia czegokolwiek, w tym trenonowania ;d Znalazła w sumie najlepszych trenerów pod słońcem, kto jest lepszy od Rocka Lee? ^^"
Sadayoshi *w* kotuś, idealny kandydat na brata.. Takie rodzeństwo to i ja mogłabym mieć;d
Gomen,że tak krótko, ale pisanie komentarzy z telefonu to masakra:f
Weny ;)