sobota, 12 października 2013

Rozdział 3: "Nie mam czasu na odpoczynek"

Wszyscy byli już pod główną bramą wioski. Czekali tylko na ową kobietę.
- Hanae-sensei? - zaczęła Dayomi.
- Hmm?
- A ładna będzie? A może silna?
- A co? Chcesz, żeby ci zdradziła sekret urody? - spytała ironicznie Yuki. - Przyda ci się, midanne.
- Jak ja cię zaraz... - ledwo powstrzymywała się, żeby się nie rzucić na blondynkę.
- Coś mi się wydaje, że żadnego sekretu ta kobieta nie ma... - Washi zmrużył oczy i popatrzył w stronę głównej drogi.
- Co masz na myśli? - w tym momencie obie dziewczyny również spojrzały w tym kierunku.
Ku nim zbliżała się starsza kobieta, na oko po osiemdziesiątce. Miała na sobie szary płaszcz. Jej twarz była ukryta pod kapturem. Kiedy już była blisko drużyny, odsłoniła delikatnie kaptur. 
- Możemy już ruszać - rzekła ochrypniętym głosem.

* * *

Szli w ciszy zakłócanej rozmową Washiego i Dayomi. Przodem poruszała się sensei, za nią owa dwójka, a na końcu obok siebie staruszka i Yuki. Dziewczyna nie czuła się szczęśliwa z powodu misji rangi C. Wręcz przeciwnie - była spięta i poddenerwowana. Jak widać staruszka to zauważyła.
- Coś cię gryzie - zaczęła. 
- Um... to nic takiego... - blondynka szła nadal ze spuszczoną głową.
- Mi możesz powiedzieć. Widzisz mnie pierwszy i ostatni raz - uśmiechnęła się. Mimo że jej głos był ochrypły, to wydawał się miły i można było w nim wyczuć troskę. - I wybacz, nie przedstawiłam się. Mam na imię Saya.
- Hikari Yuki... 
- No więc... Yuki-chan - nadal się uśmiechała. - Powiedz, co jest nie tak.
- Po prostu boję się...
- Ale czego?
- Boję się... że misja się nie powiedzie... Że wszystko zawalę... jak zwykle zresztą... - kopnęła kamień, który nawinął jej się pod nogę. 
- Więcej wiary w siebie - położyła jej rękę na ramię. - Zdałaś egzamin na genina. Gdyby było inaczej, nie szłabyś koło mnie. Oznacza to, że coś jednak w życiu osiągnęłaś.
- Tak, ale... - znów spuściła głowę. - Nawet do końca nie umiem panować nad moim kekki genkai...
- Wiara w siebie to podstawa - znów się uśmiechnęła. - Na przykład ja jestem zielarką. Kiedyś w ogóle nie znałam się na ziołach. Próbowałam przyrządzać lekarstwa, jednak z marnym skutkiem. Raz nawet moja mikstura niemalże kogoś zabiła - zaśmiała się. - Na szczęście ten ktoś przeżył. Ale to było dawno.
- Jak się pani wyćwiczyła? - Yuki podniosła na nią wzrok.
- Usłyszałam od pewnego człowieka złotą zasadę shinobi. Teraz chcę ją przekazać tobie - położyła jej rękę na głowę.
- Zasadę? Przekazać mi? - dziwiła się.
- Dokładnie. Słuchaj uważnie: "Miłość i ból. Śmiech i łzy. Radość i smutek. Dobro i zło. Są dwie drogi do osiągnięcia celu. Którą wybierzesz, zależy od ciebie".
Yuki spojrzała na nią dziwnie po czym spytała:
- Jaki to ma związek z tym, że pani stała się zielarką, midanne?
- Absolutnie żaden - kobieta zaczęła się śmiać. - Chciałam ci tylko przekazać tę zasadę, gdyż możliwe, że niedługo mnie zabraknie.
- Niech pani nawet tak nie mówi. Od razu robi mi się smutno, jak o tym myślę...
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy - Saya znów się uśmiechnęła.
Nagle Hanae-sensei zatrzymała się.
- Przygotujcie się - powiedziała i przyjęła pozycję bojową. - Wyczuwam chakrę nieznanego pochodzenia. Możliwe, że wróg zechce nas zaatakować z ukrycia. Przygotować się!
- Hai! - odparła cała trójka.
Dayomi, Washi i Hanae-sensei ustawili się do siebie plecami. Natomiast Yuki ustawiła się przed staruszką. Położyła ręce na ziemi i starała się skupić. Dookoła nich pojawił się lód i zaczął powoli tworzyć szczelną kopułę. Wróg mając nadzieję, że zapobiegnie temu, wyskoczył z ukrycia i zaczął rzucać shurikenami w stronę blondynki. Tutaj swój popis miał Washi, bo zablokował atak. Lodowa osłona wreszcie stała się szczelne. Hikari podeszła do ściany i położyła na niej dłonie.
- Tutaj nic pani nie grozi - powiedziała stanowczo. - Moim zadaniem jest bronić panią nawet kosztem własnego życia.
- A teraz potrafisz być stanowcza i opanowana - uśmiechnęła się. - Powinnaś być taka częściej. I uśmiechnięta. Uśmiech ważna rzecz.
Blondynka była zdziwiona. Ona sama w głębi duszy czuła strach. Jednak Saya przechodziła samą siebie. Wesoła staruszka przed atakiem, wesoła staruszka w trakcie ataku. Nie rozumiała tego.
- Jak pani to robi, że jest pani taka spokojna? Ktoś przecież czyha na pani życie.
Kobieta położyła jej rękę na ramieniu.
- Ufam wam. Wiem, że z wami nic mi się nie stanie. A teraz zrób tak, żeby ten lód stał się bardziej przezroczysty. Trzeba zobaczyć, jak radzą sobie twoi kompani.
Yuki wykonała polecenie. Po chwili dostrzegła ledwo stojącą rudowłosą i opierającego się o nią chłopaka.
- Dayomi! Washi-kun! - krzyknęła.
Hanae-sensei wzięła dziewczynę na ręce, a chłopaka na plecy, po czym krzyknęła:
- Zrób na chwilę przejście w lodzie, a potem wzmocnij obronę!
- Hai!
Jakiś czas później owa dwójka już leżała w lodowym schronieniu. Hikari przyjrzała się oprawcom.
"Wioska Dźwięku..." pomyślała. "Orochimaru potrzebna jest ta kobieta?" tu spojrzała na staruszkę. "Jeśli tak, to po co?"
Zaczęła obserwować pole walki. W tym momencie Hanae-sensei stała naprzeciwko czterech wrogich shinobi. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do drzewa. Przeciwnicy przyglądali jej się cały czas. Różowowłosa zerwała liść, po czym przyłożyła go do ust. Po chwili zaczęła się rozpływać. Zdezorientowani przedstawiciele Wioski Dźwięku zaczęli się nerwowo rozglądać. Po chwili z nieba zaczęły spadać płatki wiśni.
"Sakura..." pomyślała dziewczyna.
Dało się usłyszeć lekkie pogwizdywanie. W tym momencie wszyscy przeciwnicy złapali się za głowy. Następnie upadli nieżywi na ziemię. Z ich nosów i ust zaczęła się sączyć krew. Po chwili przed nimi pojawiła się znów czarnooka. Dała znak blondynce, a ta opuściła stopniowo lodową zasłonę.
- Jak sensei to zrobiła?! - dziewczyna była pod wrażeniem.
- Genjutsu to moja specjalność - uśmiechnęła się i spojrzała na leżącą na ziemi dwójkę. - Chyba musimy ich zanieść.
- Ja biorę Dayomi. Powinna być lżejsza - wzięła ją na plecy i zrobiła niezadowoloną minę. - Chyba jednak poniosę Washiego-kun...
Obie kobiety zaczęły się śmiać.
- Nie narzekaj - powiedziała staruszka. - Trening ci się przyda.
Kiedy ruszyli w dalszą drogę dało się tylko usłyszeć dźwięki niezadowolenia dziewczyny.

* * *

Czuła niepokój. Biegła. Nie wiedząc czemu, kierowała się w stronę nieznanego jej budynku. Weszła do środka. Na podłodze pełzały węże, jednak żaden się nią nie interesował. Starannie je omijając szła dalej. Jej oczom ukazały się wielkie drzwi z ciemnego drewna. 
Nigdy ci się nie uda! - usłyszała znajomy głos.
Już mi się udało - oznajmiła jakaś osoba, po czym zaczęła się drwiąco śmiać. - Nie masz na to już wpływu. Po prostu wróciłem po moją własność.
Teme... - znajomy głos stał się wściekły. 
Po chwili dziewczyna usłyszała jęk bólu. Coś upadło na podłogę. Poczuła ogromny strach, a mimo to otworzyła drzwi na oścież. Spojrzała na podłogę i zaniemówiła.
- S-S-S-Sadayoshi...san... - łzy zaczęły jej płynąć po policzkach. 
- Twój kochany braciszek myślał, że jest w stanie mnie pokonać - spojrzała na osobę, która własnie wypowiedziała to zdanie. Poczuła jeszcze większy strach.
- O-Orochimaru... - jej głos drżał.

- Teraz twoja kolej - zaczął się śmiać, jakby to sprawiało mu przyjemność. W jej stronę pognał wąż i już miał chwycić ją za gardło...

Przestraszona otworzyła oczy. Była cała spocona. Widać, że przez sen się strasznie denerwowała. Jej serce waliło jak oszalałe. Rozejrzała się. Leżała na łóżku, które stało przy oknie z lewej strony. Poza tym w pokoiku znajdowała się jeszcze szafka nocna. Zamknęła oczy, próbując ułożyć w głowie fakty. W tym momencie przypomniała sobie, że znajduje się w hoteliku, w którym jej drużyna się zatrzymała. Uznając, że nie chce jej się spać wstała i wyszła z pokoju. Udała się na mały taras, na który wchodziło się z korytarza. Zaczęła patrzeć w gwiazdy.
- O czym rozmyślasz? - usłyszała znajomy, ochrypnięty głos.
Spojrzała na staruszkę. Miała ona na sobie ciemnoróżowe kimono w kwiaty, a jej jeszcze brązowe włosy splecione były do połowy w warkocz.
- O niczym ważnym... - odparła blondynka po chwili namysłu. - Po prostu miałam dziwny sen...
- Sny odzwierciedlają to, czego bardzo pragniemy lub czego się boimy - kobieta stanęła obok niej i oparła się o barierkę.
- To było raczej to drugie... Boję się, że gdy jakimś cudem spotkam pewną osobę, to nie poradzę sobie w walce... i że mój brat zginie...
- Kochasz go - staruszka uśmiechnęła się lekko.
- Z całego serca. Jest najbliższą mi osobą. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym go straciła... - otarła pojedynczą łzę.
- Nie martw się. Wystarczy, że będziesz trenować. Masz wspaniałą i silną nauczycielkę. Sądzę, że nauczy cię wszystkiego, co będzie ci potrzebne.
- Arigato, Saya-sama... - powiedziała Yuki i spojrzała na księżyc.
Stały tak jeszcze ze dwadzieścia minut i rozmawiały. Potem wróciły do pokoi.


* * *

Obudził ją krzyk jej koleżanki z drużyny. Przetarła leniwie oczy i ziewnęła. Potem podeszła do okna i je otworzyła.
- Czemu się drzesz, midanne!
- Trening cię zaraz ominie! Wstawaj! - odkrzyknęła jej ruda.
Yuki pędem ubrała się i wybiegła z hotelu. Oczywiście na ostatnim stopniu schodów musiała się wypierdolić.
- Hahahahahahaha jaka gleba hahahahaha - nabijała się z niej Dayomi.
- Zamknij się... - blondynka otrzepała się i ruszyła za Shanado na miejsce. Była to polana na skraju lasu.
- No wreszcie... - narzekał Washi. - Dłużej się nie dało...
- Jak widać nie - Hikari pokazała mu język.
Czarnooka odchrząknęła. W tym momencie cała trójka ucichła.
- Pomyślałam, że zostaniemy tu jeden dzień dłużej. Saya-sama potrzebuje odpoczynku. Więc korzystając z okazji zaczynamy nasz trening. Więc na początek trzydzieści kółek wokół polany.
- Ile?! - zielonooka otworzyła szeroko oczy.
- Czemu tak mało?! - protestowała Dayomi. - Ja chcę więcej!
- Chyba cię pogięło, midanne! Ja nawet tylu nie przebiegnę!
- Trening wydolności organizmu czas zacząć. No już! Biegać! - poganiała ich Hanae-sensei.
- Ossu! - krzyknęła wesoło ruda.
Yuki na samą myśl o bieganiu robiła się zmęczona. Nienawidziła tego. Znacznie bardziej wolała ćwiczenia celności. Jednak jak mus to mus. Już po przebiegnięciu pięciu ledwo się poruszała. Natomiast jej znajomi z drużyny tryskali energią. Nawet się ścigali. Po przebiegnięciu szóstego upadła na ziemię.
- Wstawaj słabiaku! - śmiała się niebieskooka. - Nie mów mi, że już się zmęczyłaś! Ja nie mam nawet kropelki potu na czole!
Yuki z bólem się podniosła. Znów zaczęła biec. Nie mogła dać za wygraną. Nie z Dayomi. W akademii zawsze rywalizowały. Teraz nie będzie inaczej.
"Wytrwała jest" myślała Hanae-sensei siedząc pod drzewem i obserwując poczynania podopiecznych. Po chwili tuż przed nią pojawiła się Shanado.
- Pierwsza! - krzyknęła zadowolona i dumna z siebie.
Zaraz za nią dobiegł Washi. Jednak blondynka dalej biegła.
- Skończ już! I tak przegrałaś! Byłam szybsza! - wołała ją dziewczyna.
- Ona się z nami nie ścigała, baka. Daj jej dokończyć - skarcił ją niebieskooki.
W pewnym momencie Yuki znów upadła na ziemię. Tym razem jednak obok nich.
- Wystarczy - zarządziła różowowłosa. - Możesz skończyć.
- Iie... - usłyszeli jej cichy głos. - Jeszcze jedno... Przebiegłam dziewiętnaście... Chociaż żeby było... dwadzieścia...
Z największym trudem się podniosła i chwiejąc się wznowiła bieg.
- Czemu ona jest taka uparta? - Dayomi kiwała głową z dysaprobatą.
- Chce ukończyć zadanie. To chyba nic złego - powiedział Washi.
- Wiem. Ale skoro nie ma siły, to po co się jeszcze męczy? Już dawno powinna przestać.
- Gdy prawdziwy ninja wie, że nie jest w stanie wykonać misji, to czy ją porzuca? - wtrąciła się czarnooka.
- Nie... - zamyśliła się ruda.
- No właśnie. Wytrwałość to cecha prawdziwych ninja.
W tym momencie ich oczom znów ukazała się upadająca przed nimi blondynka.
- Koniec... - wydyszała.
- Ale nie musisz przede mną na twarz padać - zaśmiała się jej koleżanka.
- Przymknij się...
- Masz jeszcze siłę się kłócić? Podziwiam cię za to - nadal się śmiała.
- Dwadzieścia z trzydziestu. Nie jest tak źle - sensei pomogła jej się usadzić pod drzewem. - Ty odpocznij na razie, a ja zacznę dalszą część treningu.
- Ale ja dam radę... - próbowała się podnieść, jednak nie wychodziło jej to.
- Nie martw się, nic cię nie ominie -uśmiechnęła się. - Prowadzę indywidualne treningi. Każde z was będzie robić co innego.
- Czyli jak to będzie wyglądać? - spytała Shanado.
- Będziecie sami pracować nad waszymi słabościami, a ja będę tylko was naprowadzać na właściwą drogę.
- Ale dlaczego...
Tu blondynce urwał się film. Zasnęła.

* * *

Obudziła się po dwóch godzinach. Spojrzała na swoich znajomych. Washi uczył się posługiwać kataną, którą najwyraźniej dostał od sensei, a Dayomi trenowała taijutsu, uderzając w drzewo.
- Nareszcie wstałaś - spojrzała w swoją lewą stronę.
- Hanae-sensei - zdziwiła się. Jej nauczycielka czytała książkę. - Jaki ma tytuł? - pokazała na nią palcem.
- Bardzo inteligentny - ironizowała i zaśmiała się. - "Bo tak".
- Mój brat ją czytał. Pamiętam dokładnie.
- Naprawdę? - zaczęła oglądać książkę dookoła. - Znalazłam ją na ulicy w wiosce. Może to jego?
- Nie wiem. Zapytam się - wstała. - Teraz jest czas na trening!
- Datomi i Washi doskonale radzą sobie bez mojej pomocy na razie, więc spokojnie mogę się zająć tobą. Więc masz z czymś problem poza kondycją?
- Można powiedzieć... Nie za dobrze kontroluje moje kekki genkai... Mogę tworzyć w szybkim tempie różne rzeczy w dłoniach - stworzyła w tym momencie małą sosenkę - jednak na odległość zajmuje to bardzo dużo czasu. Na przykład zeszłoby się do rana, gdybym stojąc tu chciała zamrozić tamto drzewo - pokazała przed siebie.
- Rozumiem. Czyli chcesz jednym zdaniem chcesz władać lodem, jak Dayomi kryształem.
- Nie lubię być do niej porównywana... - zmarszczyła czoło.
- Przepraszam. Nie wiedziałam.
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się lekko. - Więc od czego zaczynamy?
- Stwórz shurikeny i rzuć je w różne miejsca.
- Hai - Yuki wykonała polecenie. Wokół niej na różnej odległości znalazło się pięć lodowych shurikenów.
- Teraz spróbuj sprawić, by warstwa lodu narastała do góry. Powinno być ci teraz łatwiej. Trenuj na pojedynczych shurikenach. Zobaczysz, że niedługo będzie to szło znacznie szybciej - położyła jej rękę na ramieniu i udała się pod drzewo. - Powodzenia.
- Ossu - zacisnęła pięści. - Uda mi się!
Jednym szybkim ruchem przycisnęła dłonie do ziemi. Jednak lód narastał w bardzo, ale to bardzo wolnym tempie. Dziewczyna zorientowała się, że im dalej chce go stworzyć, tym wolniej jej to wychodzi. 
Nie dawała za wygraną. Przez najbliższą godzinę używała całej swojej siły na lodzie.
- Wystarczy - usłyszała głos czarnookiej. - Teraz na drugim spróbuj, jednak inną techniką.
- Jak to inną techniką, midanne? - nie rozumiała, co sensei właśnie do niej powiedziała.
- Wcześniej ręce miałaś położone na ziemi. Teraz na przykład spróbuj je wyciągnąć przed siebie. Rozumiesz?
- Hai - wykonała polecenie.
Lód narastał powoli, jednak odrobinę szybciej, niż w poprzednim przypadku. Blondynka rozpromieniła się widząc różnicę.
- Świetnie - pochwaliła ją różowowłosa. - Teraz tylko więcej praktyki.
- Ossu! - odparła z zapałem do pracy.

* * *

Był już wieczór. Wszyscy szykowali się do spania. Prawie wszyscy. Saya wyszła na mały spacer. Spostrzegła w oddali jakąś postać, więc odruchowo schowała się za drzewem. Jednak ciekawość wzięła nad nią górę. Zaczęła podchodzić bliżej. Kogo zobaczyła? Zmęczoną, ledwo stojącą Yuki. Dalej trenowała. Staruszka uśmiechnęła się do siebie. Na chwilę wróciła do hotelu, jednak zaraz wróciła z talerzem ciastek i szklanką mleka. Podeszła do dziewczyny.
- Chyba już czas na przerwę, ne? - uśmiechnęła się ciepło i podała jej talerz.
- Arigato - poczęstowała się. - Czy nie powinna pani wypoczywać, midanne?
- Ja już swoje odleżałam. Teraz czas na ciebie. Cały dzień trenujesz. 
- Muszę się nauczyć kontrolować w całości moje kekki genkai. Nie mam czasu na odpoczynek - wypiła mleko i wytarła twarz. - Jak skończę, wtedy będę mogła wypoczywać do woli.
- Postaraj się nie przemęczać. Jutro rano ruszamy.
- Hai. Niech się pani o mnie nie martwi. Wrócę do hotelu za godzinę.
Kobieta tylko się uśmiechnęła i udała się w stronę miejsca noclegu.

~~~~~~

Nowa notka przybyła! Mam nadzieję, że cieszycie się z tego powodu :3 Otóż waszą "kochaną" autorkę tego bloga radują komentarze i chciałaby, aby ich było jeszcze więcej ^^ Akemi jest chciwą idiotką, która ciągle myśli o komentarzach ;____;
Prawda jest taka, że zależy mi na tym, żeby ktoś czytał to opowiadanie i cieszę się, że jesteście ze mną. Tak więc wielkie arigato ;**

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajna notka. Ciekawi mnie jej sen. I czy przez tą godzinę zrobi jakiś postęp. Polubiłam to opowiadanie :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Rozdział świetny, bardzo podoba mi się postać tej staruszki.
    Tak miła... Szkoda, że ja nie znam takich ludzi...
    Wierze, że Yuki dzięki swojemu treningowi polepszy się i dorówna Dayomi w kontrolowaniu kekkei genkai.
    A tobie natomiast dużo chakry życzę i czasu w tym naszym zabieganym świecie.
    Aki

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkie rozdziały są bardzo ciekawe! Jednak w prologu za szybko przeskakujesz z jednej akcji na drugą co jest trochę irytujące.
    Podoba mi się determinacja bohaterki, chyba jest zaraźliwa ^^. Nie podoba mi się, że używasz tu japońskich słówek. One nie pasują w opowiadaniu po polsku, no chyba, że cały napiszesz jako romaji ^^. To lekko denerwuję, ponieważ w anime cały czas mówią po Japońsku. Nie zanudzam już tylko dopowiem, że strasznie często powtarzają się imiona bohaterów. XD
    Opowiadanie bardzo mi się podoba! Do następnej notki!
    Życzę dużo weny i pozdrawiam.
    Yuki

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohayo nee-chan!;*
    nie tylko Ty lubisz czytać komentarze pod notkami *piona*
    Yuki jest taka..zdeterminowana, fak, zazdroszczę jej tej cechy..;p
    Intryguje mnie co oznaczał ten sen, czyżby był proroczy? No nie mów mi,że wprowadzisz do akcji mojego kochanego Orosia *w*
    Hanae ma ciekawe sposoby na trening, każdy osobno o.O dobre,dobre, zawsze jakaś odmiana od ciągłej rywalizacji,która czasem jest strasznie głupia i zamienia się w infantylną.
    Wyłapałam jeden mały błąd - nie 'dysaprobata' tylko 'dezaprobata' - przyda się na przyszłość może. Dziwne,że word Ci tej pomyłki nie wyłapał o.O
    Pisz dalej, nee-chan, bo z rozdziału na rozdział jest coraz bardziej interesująco:D
    weny!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohayo kochana. :3 Gomene za moje opóźnienia, ale moją sytuację idealnie opisuje tytuł tego rozdziału. "Nie mam czasu na odpoczynek".. Kurczę, nie sądziłam, że szkoła będzie mi zabierać tyle wolnego czasu, dodatkowo doszły codzienne godzinne zabiegi na moje "zepsute" kolano i sama rozumiesz... ;c
    W każdym razie udało mi się znaleźć chwilkę i biorę się czym prędzej za nadrabianie zaległości. Cóż, nie muszę chyba mówić, że czytanie twojego rozdziału jest dla mnie istną przyjemnością. :3 Właściwie twoje opowiadanie jak na razie jest bardziej tylko oparte na "Naruto", bo są tu zupełnie inne, nowe postacie i przyznam, że zwykle wolą mieć do czynienia z tymi "starymi", które występują w anime, ale u ciebie jest piękny wyjątek. :3 Uwielbiam postacie które stworzyłaś i to jak piszesz *w* Tak prosto, a jednocześnie głęboko, aż nie można oderwać wzroku. Zazdroszczę ci tego. :3
    Yuki jest taka kochana, choć wszystko przychodzi jej tak ciężko walczy i się nie poddaje. Zazdroszczę jej bardzo tej cechy, bo u mnie nie zawsze ona jest. Hmm.. Bardzo zainteresował mnie ten sen z Orochimaru, ciekawa jestem jak i kiedy go wprowadzisz do opowiadania? Nie mogę się doczekać. :3 Nie przedłużając, życzę ci kochana mnóstwa weny i czasu do pisania, buźka. ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowna notka ^^
    Yuki mi imponuje ;3 jest bardzo wytrwała i uparta. Nie poddaje się. Przypomina mi trochę Naruto. Mam nadzieję, że nie zniechęci się tym, że Dayomi tak się na nią uwzieła ;-;
    Yuki naprawdę kocha swojego brata i boi się o niego, ale to dobrze, że jest ktoś taki jak Saya ;3
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ^^
    Zapraszam też na mojego beznadziejnego bloga ;3

    OdpowiedzUsuń